poniedziałek, 30 grudnia 2013

#26 - przygotowania do Sylwestra

Hej!



Jak zwykle Święta zleciały błyskawicznie. Równie błyskawicznie zniknął z lodówki mój ukochany sernik i uszka (nad tym ubolewam do dziś). Jednakże jeszcze nie witamy wszystkich naszych szkolnych znajomych, bo na to przyjdzie czas dopiero w czwartek. Na razie z częścią z nich widzimy się jutrzejszego wieczoru i tego spotkania wyczekujemy dosyć zniecierpliwieni.
Chciałam upublicznić swoją własną listę przygotowań do Sylwestra. Przeczuwam, że paru moim koleżankom jeszcze może się przydać.

1 dzień przed: 
- wykonujemy peeling - naturalny, najprostszy i moim zdaniem najlepszy peeling to po prostu fusy po kawie. Po kąpieli szorujemy nimi ciało, spłukujemy i voilà - skóra jest idealnie gładka!
- sprawdzamy, czy po ostatniej imprezie nasze rajstopy wciąż są w dobrym stanie. Zero "oczek"? Świetnie. Zakładamy je dnia następnego, a drugą parę chowamy do torebki na wszelki wypadek.

w ten Wielki Dzień:
- z samego rana na nogi nakładamy balsam, na twarz przydałby się dobry krem nawilżający lub nawilżająco-matujący, oczywiście w zależności od naszej cery,
- robimy ewentualne poprawki na paznokciach, tu i ówdzie znowu przejeżdżamy sylwestrowym lakierem,
- godzinę przed planowanymi baletami układamy włosy i wykonujemy wieczorowy makijaż. Przypominam, że lepiej jest z nim nie przesadzać, a trzymać się banalnej zasady - jeśli mamy zamiar mocno podkreślić oczy, rezygnujemy z równie mocnego podkreślania ust i na odwrót. Tzn. po użyciu czerwonej szminki nie chwytamy za kolorowe cienie do powiek. Chyba, że bardzo się uprzemy - wtedy wybieramy np. jasne odcienie brązu, beżu.
- ubieramy oczywiście naszą kreację, dobieramy do niej dodatki (domyślam się, że tę część każda z nas ma już obmyśloną od co najmniej tygodnia),
- pakujemy buty na zmianę,
- do torebki wrzucamy plastry na otarcia, szminkę/błyszczyk/pomadkę, potrzebne kosmetyki, chusteczki, aparat, przysłowiowe parę groszy na taksówkę oraz smartfona, z którego w trakcie imprezy wrzucimy na instagrama zdjęcie otagowane milionami synonimów słów 'girls', 'boys', 'party', 'fun' (nie oszukujmy się, spotykamy się z tym codziennie),
- wybywamy na Nasz Wieczór!

Możecie podłapać parę pomysłów, poodhaczać wszystkie, wymyślić własne. Będzie mi miło, jeśli choć trochę Wam w ten sposób pomogę.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Oby rok 2014 przebił 2013.



sobota, 21 grudnia 2013

#25 - xmas time!

Do tytułu posta dodałam wykrzyknik tak dla zobrazowania, jak bardzo cieszę się z tegorocznych świąt. Chociaż tak szczerze nie do końca je czuję. Przede wszystkim kojarzą mi się one ze śniegiem, a śniegu nie ma. Choinki w moim domu też nie. Chociaż własny pokój ozdobiłam już lampkami i zapodaję same świąteczne songi.
Chciałam Was poinformować, że jakiś czas temu zaczęły się przeceny. W tym roku pojawiły się naprawdę wcześnie i naturalnie jestem z tego powodu przeszczęśliwa (i straciłam wszelkie pieniężne zasoby, jakie do tej pory posiadałam, szit).
Wrzucam pod spodem mój wigilijny outfit. Wigilijny tzn. z naszej klasowej wigilii, jednak na taką rodzinną z pewnością również by się sprawdził. Fotki dostałam bardzo małego rozmiaru, dlatego jakość niestety nie powala, ale coś tam jest...

sweter - H&M
koszula - Promod
spódniczka - Top Secret
buty - Unisa




Nie mogło zabraknąć najlepszej modelki świata.


poniedziałek, 2 grudnia 2013

#24 - świątecznie w Berlinie

Hi!
Chciałam zdać Wam krótką relację z mojego weekendowego wypadu do Berlina. Otóż w minioną sobotę wybrałam się wraz z moim cudownym rudym (przecież nie mogę pominąć tego faktu) chłopakiem do niemieckiej stolicy w ramach pochodzenia po tzw. Weinachtsmarktach (targach świątecznych). 
Przed 12 szybko wypiliśmy kawę w mieszkaniu mojej siostry, która potem podwiozła nas na Potsdamer Platz. Stamtąd pojechaliśmy U-Bahn'em (znowu zapomniałam skasować biletu!) na Alexanderplatz. Tam też rozpoczęliśmy nasz mały shopping, oblecieliśmy wszystkie budki z kandyzowanymi jabłkami, prażonymi orzechami, owocami w czekoladzie i zjedliśmy Currywurst. Uważam, że będąc w okresie przedświątecznym w Berlinie po prostu trzeba spróbować wszystkich tych pyszności! Następnie godzinkę przesiedzieliśmy w Starbucksie, poczekaliśmy aż się ściemni i ruszyliśmy w stronę diabelskiego młynu. Trzeba przyznać, że świątecznie ozdobione (nawet 30 listopada) miasto z takiej perspektywy wygląda po prostu bajecznie! Na koniec wybraliśmy się jeszcze na karuzelę, co pozostanie chyba najlepszym wspomnieniem z całego dnia. I chociaż może taka przejażdżka wydaje się dość banalna, wydaje mi się, że trzeba ją choć raz przeżyć. Do tego Was zresztą serdecznie zachęcam - macie jeszcze miesiąc na odwiedzenie berlińskiego centrum i poczucie prawdziwie christmasowego klimatu!